„Z ziemi polskiej do Polski” przypomina nieortodoksyjny poradnik, który nie jest arbitralnym zbiorem rad i wytycznych, ale raczej subiektywnym i afektywnym pamiętnikiem pisanym przez artystkę i aktywistkę, feministkę i matkę. To historia budowania wspólnot, współpracy i sojuszy, wzajemnej troski i empatii, uczuć i przeczuć. To też opowieść o niesztuce i niepracy, które nie muszą spełniać kapitalistycznej kategorii skuteczności, by stać się narzędziem społecznej zmiany. Artystka porównuje swoją praktykę do wypiekania chleba. Do ćwiczenia, które wymaga uważności i wytrwałości, pozwala akceptować porażki, odzwierciedla nie tylko ogólne warunki, ale też stan osobistych zasobów. Nie chodzi tu o pieczenie chleba w ogóle, ale pieczenie go tam, gdzie jest potrzebny. Nawet jeśli rytuał trzeba powtarzać wielokrotnie i nawet jeśli w sam proces nieuchronnie wkradają się zmienne.
Z jednej strony tytuł wystawy to freudowska pomyłka – błąd, który wkrada się podczas śpiewania hymnu przez dzieci w Ośrodku dla Cudzoziemek i Cudzoziemców w Łukowie, który co nie bez znaczenia mieści się w dawnym Hotelu Polonia, a z drugiej metonimia zawieszenia i niepewności, niekończącego się czekania, trwania w oczekiwaniu na przyznanie statusu osoby uchodźczej i międzynarodowej ochrony. Jednocześnie to też słowa, które kodując tranzycję pozwalają się czytać jako metafora doświadczenia innych, pozbawionych praw, nieuprzywilejowanych i wykluczonych – wszystkich tych, którym system, jak chce Butler, nie tyle odmawia prawa głosu, co ten właśnie głos czyni niemożliwym do usłyszenia.
Wystawie, towarzyszy publikacja będąca zapisem współpracy artystki z kobietami i dziećmi, osobami uchodźczymi, migranckimi i aktywistycznymi na rzecz praw człowieka i międzygatunkowej wspólnoty.