Prezentowana w Galerii Widna wystawa Dominika Stanisławskiego tytuł czerpie z późno PRL-owskiego dowcipu, gdzie nazwę najpopularniejszego wtedy samochodu – produkowanego na włoskiej licencji Fiata 126p, ktoś rozszyfrował jako: Fatalna Imitacja Auta Turystycznego Jednoosobowego Dwudrzwiowego Sześciokrotnie Przepłaconego. Centralnym elementem jest tu makieta rozbitego pojazdu – swego czasu jednego z najbardziej pożądanych produktów, symbolu gierkowskiej małej stabilizacji. Polski Fiat – Włosi upierali się, by podkreślać, że auto produkowano za żelazną kurtyną – ani wygodny, ani ładny, ani solidny, z biegiem lat osiągnął status obiektu „kultowego”, ale też nieodłącznie kojarzonego z burzliwą historią i polityką tego okresu. Prezentacja modelu już uszkodzonego sugeruje że nie mamy do czynienia z czymś, co się zużyło w trakcie eksploatacji lub kraksy, ale raczej z sytuacją wady wrodzonej. Pojazd-atrapa jest wadliwy podwójnie. Stanisławski wykorzystując symbol wzniosły i marny zarazem zastanawia się nad kondycją nas samych ponad ćwierć wieku po transformacji. „Fatalna imitacja” to nostalgiczna historia o tęsknocie za minionym, niespełnionych aspiracjach, zachodnioeuropejskich kompleksach i niemożności wyjścia poza ustaloną bezpieczną strefę. Cytując artystę: „Fatalna Imitacja to opowieść o nas, o tym, jak się permanentnie po cichu rozbijamy o rzeczywistość, której nigdy nie potrafiliśmy dobrze zobaczyć, pojąć – do czego nie jesteśmy gotowi się przed sobą przyznać – i co tak usilnie maskujemy fasadą rosnącą w miarę, jak coraz wytrwałej urządzamy sobie wzajemnie cały ten cyrk w postaci ersatzu dobrostanu.”